niedziela, 5 lutego 2012

Cytrynówka po mojemu

Zima za oknem, a właściwie mówiąc wprost to pi..a złem niczym na Syberii, choć jak głoszą podręczniki do geografii żyjemy w klimacie umiarkowanym. To „umiarkowanie” klimatu powoduje, że latem jedyną szansą na przeżycie jest przebywanie z twarzoczaszką umieszczoną tuż przed klimatyzatorem, zaś w zimie najlepiej uciekać na południe i to dalekie, niczym w przetragicznym filmie „Pojutrze”. Dziękować Bogu w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób, my Słowianie nie wyginęliśmy jak dinozaury mimo wyjątkowo niekorzystnych warunków atmosferycznych. Jakoś radzimy sobie z zimnem lepiej niż np. nasi zachodzi sąsiedzi na Starym Kontynencie, podobnie jak ze względu na naturalne uwarunkowania biologiczne potrafimy spożywać większe ilości alkoholu. W ten właśnie płynny sposób przechodzimy do sedna sprawy, a więc trunku wysokoprocentowego, który przygotujemy w sposób możliwie w swej prostocie doskonały. Na tapetę bierzemy cytrynówkę - oczywiście „przepis” będzie tu zawsze sprawą umowną, bo receptur przygotowania mikstury właściwie jest tyle ilu konsumentów.
Tekst tylko dla widzów dorosłych...

Co potrzebujemy:
- 1 litr spirytusu (oczywiście pozyskanego z legalnego źródła)
- 2-2,5 kg cytryn
- 0,7 kg cukru
- Duży słoik :)
Opcjonalnie: 4 limonki, miód 

Przygotowanie:
Szczegóły przygotowania, jak i proporcje to tak naprawdę sprawy umowne. Każdy musi trochę wyczuć czego osobiście potrzebuje i przy kolejnych produkcjach będziecie zapewne wprowadzać modyfikacje by dojść do perfekcyjnego dla siebie smaku i mocy. Zatem bierzemy się do roboty. Cytryny kroimy, np. w talarki (nie obieramy ze skórki), wrzucamy do słoika, zasypujemy cukrem i dodajemy 4-5 łyżek miodu. W tym momencie jest jeszcze opcja na bonus. Jeśli chcemy, wrzucamy też kilka pokrojonych limonek, co mój kuzyn - znawca tematyki serdecznie poleca, a jako wielokrotny konsument jego wyrobów rekomenduję również. Słoik zakręcamy i odstawiamy w dość ciepłe i raczej ciemniejsze miejsce. Słoik stoi sobie z dwa, trzy dni. Następnie przystąpić możemy do części zasadniczej. W słoiku zbierze nam się sok, który wypuściły cytryny i zawiesina z cukru, którą nie musimy się przejmować. Cytryny wyjmujemy i wyciskamy z nich jeszcze sok do słoika. Jeśli chcemy wiedzieć jaką moc będziemy mieli docelowo, należy zaobserwować ileż substancji nam się w pojemniku zebrało. Całość zalewamy spirytusem i oczywiście lekko całość mieszamy. W tym momencie, teoretycznie powinno dolać się jeszcze przegotowanej wcześniej wody. Musimy zadać sobie jednak zasadnicze pytanie, czy zaiste potrzebujemy obniżać moc, a jednocześnie pozbawiać nieco smaku naszą doskonałą substancję? Odpowiedzi sugerować nie będę...

I proszę się nie oszukiwać i tak nie odstawimy naszej substancji, żeby się „przegryzła”. Nie ma sensu walczyć z samym sobą, świadomie się unieszczęśliwiając. Dla osób potrzebujących racjonalnego wytłumaczenia, natychmiastowa konsumpcja kilku kieliszków konieczna jest do oceny smaku i mocy, celem niezwłocznego wprowadzenia ewentualnie wymaganych korekt.

Brak komentarzy: